„Na Świętego Marka sieje się ostatnia jarka. Na Świętego Marka nie ma co włożyć do garnka”.
W większości religii chrześcijańskich wspomnienie św. Marka obchodzi się 25 kwietnia, czyli u schyłku przednówka.
Od zarania dziejów tzw. „przednówek”, czyli czas na styku zimy i wiosny wykorzystywany był jako „czas odnowy”, zarówno fizycznej (wymuszonej brakiem pożywienia) jak i duchowej (związanej z przygotowaniami do Wielkanocy), a ostatnio także mentalnej. Bo nasze umysły są tak przeciążone, że niezmiernie jej potrzebujemy. My współcześni ludzie potrzebujemy tak samo mocno postu od nadmiaru, jak wcześniejsze pokolenia potrzebowały postu „z braku”.
Dziś, kiedy półki sklepowe uginają się od wszelkiego rodzaju towarów mało kto używa sformułowania „przednówek”. Mało kto pamięta też czym on był.
Zwyczajowo przyjęło się, że początek przednówku następował w momencie, kiedy zaczynało brakować zapasów żywności. Za koniec przyjmowano okres, kiedy można było korzystać z pierwszych, zielonych plonów.
Był to okres, kiedy w naszej szerokości geograficznej dla zaspokojenia potrzeb organizmu związanych z witaminami musiały nam wystarczyć kiszonki. Był to okres, gdy kończyły się zapasy, a nowego pokarmu jeszcze nie było, bo jeszcze nie wyrósł.